Od kilku dni jestem świadoma swojego narastającego lęku. Jego źródłem jest zbyt wiele „nie wiem”. Mój syn nie wie, czy będzie zdawał maturę maju, i jakie będą tego efekty dla dalszej edukacji. Moja córka nie wie, kiedy i czy wróci do szkoły. Moi klienci nie wiedzą, czy nadal są moimi klientami, bo maja zamrożony budżet, inni z kolei nie wiedzą czy całą aktywność szkoleniową przenieść do sieci. Ja nie wiem, czy mogę spacerować po Krakowie i jak reagować na widok policyjnego śmigłowca wokół mnie. Moi rodzice nie wiedzą, czy są zarażeni, bo są na pierwszej linii rażenia (lekarz) w związku z tym, kiedy się zobaczą z wnukami, czy zdąża…
Z jednej strony wiem, że zdolność do odczuwania lęku jest wyznacznikiem autentycznego życia. To pocieszające, bo to oznacza, że brak niepokoju w takich sytuacjach mogłoby świadczyć o braku empatii do siebie i innych oraz odrealnieniu w interpretacji zdarzeń.
Pytanie na które odpowiem w tym poście brzmi – Co robić, gdy nie wiem?, Jak radzić sobie z lekiem? I czy w stanie nie wiem da się odnaleźć spokój?
Z pomocą przychodzi zdanie duńskiego filozofa Sorena Kirkegaarda, który twierdzi, że „lęk jest właściwą reakcją na uświadomienie sobie, że przebieg naszego życia nie jest z góry ustalony. Wyzwaniem nie jest unikanie niespokojnych, panicznych uczuć ani zapadanie się pod ich wpływem w letarg, ale uznanie i zrozumienie znaczenia wyboru jakie nam zapewniają”. Z tego wynikają dwa fakty i oba są pozytywne.
Po pierwsze mamy wybór co robimy w stanie nie wiem, po drugie ten stan jest po coś i możemy z niego czerpać, gdy bardziej zrozumiemy jak działa nasz lęk.
Jak działa Lęk? Trzy podstawowe fakty.
- Lęk zaczyna się w mózgu. Wszystkie fizjologiczne objawy lęku takie jak drżenie dłoni, przyspieszone bicie serca odpowiedzialny jest układem limbiczny. Nasza kontrola nadukładem limbicznym jest niewielka dlatego tak trudno panować nad cielesnymi objawami lęku.
- Lęk przeżywamy całym sobą – od wyraźnych doznań z ciała poprzez zmiany w procesach poznawczych (umysł, pamięć, uwaga). Mówimy o nim że „jest wszechogarniający, dominujący
- Lęk w odróżnieniu od strachu czy obawy nie ma konkretnej przyczyny, panoszy się wewnętrznie rozdmuchując nasze problemy i zamieniając je w katastroficzne wizje.
I właśnie ten brak obiektu sprawia, że trudno mi nad lekiem panować, bo jak nie wiem z czym się mierze, to jak mam temu zapobiec?
Co z tego wynika?
W stanie nie wiem jest nam nieprzyjemnie, a im więcej obszarów on dotyczy, tym więcej napięcia w ciele generuje. Cytując klasyka Sigmunda Freuda jesteśmy w „lękliwym oczekiwaniu”, które uruchamia w nas przewidywanie (antycypację) najgorszych scenariuszy. Ta funkcja informacyjna lęku ma rozległe konsekwencje do naszego umysłu. Uwaga nastawia się na wychwytywanie wszelkich sygnałów o potencjalnym zagrożeniu (działamy jak radar) stajemy się nadwrażliwi. I wtedy jeszcze bardziej tracimy nad nim panowanie. Ja odtwarzam film „Jestem legendą” ilekroć pojawiam się na pustych ulicach z psem a następnie chowam się przed goniącą mnie policją. . Obiektywnie jest to śmieszne, ale w tym danym momencie dla mnie mało zabawne.
Badania pokazują, że osoby odczuwające lęk szybciej rozpoznają słowa o zagrażającej czy negatywnej treści.Co więcej – ich uwaga wyłapuje bodźce zagrażające nawet jeśli nie są przetwarzane w sposób świadomy. Przeglądamy FB i koncentrujemy się głównej na info o tym ile nowych zachorowań, kto umarł, ile firm zbankrutowało. Nasz umysł, aby rozpoznać zagrożenie musi mieć przechowane w pamięci zapisy zdarzeń zagrażających. Nikt z nas nie ma zapisów doświadczeń z koronawirusem, – ale mamy zapis pustych półek w sklepach i czekanie w kolejkach po papier toaletowy.
W psychologii istnieje termin „pamięć zgodna z nastrojem”. Kiedy się boję przypominam sobie negatywne treści z życia. Dlatego tak trudno uwierzyć, że wszystko będzie dobrze.
Jestem pochłonięty wewnętrznymi myślami! Analiza i drobiazgowe scenariusze pogłębiają lęk. Wzrasta napięcie, blokujemy aktywność. Opracowanie planu działania jest niemożliwe. Nie możemy oderwać myśli od informacji budzących lęk. To silnie podkopuje zaufanie do nas samych i stajemy się zależni od innych. Od strony ewolucyjnej ten mechanizm jest zrozumiały. Analizujemy scenariusze – żeby zlokalizować źródło leku i ODZYSKAĆ KONTOLĘ.
Potrzeba kontroli jest tym co różnicuje każdego z nas – nie mamy wpływu na wszystko. O tym pisał Kirkeggard. Różnimy się tolerancją niepewności. Kontrolowanie, katastrofizowanie jest strategią tych, którzy mają niską tolerancję na niepewność
Jakie są strategie regulowanie lęku i podwyższania tolerancji na niepewność?
- Wciskanie hamulca:
Postaw pytanie przy monomyśli: Czego tak naprawdę się boję? Trzymaj się faktów. Czy to, czego się boję to obawa, czy stan realny. Co z tym mogę zrobić? Co mnie przeraża? Co mogę zrobić, żeby bać się mniej? Jak inni to robią, że sobie z tym radzą (nie jestem jedyna matką maturzysty, córką lekarza, przedsiębiorcą, któremu biznes zwinął się w jeden dzień. itp.).
Ja w tej analizie doszłam do jednej refleksji – boje się śmierci swoich bliskich W SAMOTNOŚCI. Nic mnie bardziej nie przeraża, jak stan bezradności w tej sytuacji. Wszystkie inne lęki w tej sytuacji bledną. Ale ta świadomość zachęca mnie, żeby żyć na 120 % teraz kiedy ja i moi bliscy jesteśmy zdrowi i skupic się na tym co nam daje wspólnie dużo radości.
Innymi słowy w kalibracji lęku pomaga zmiana aktywności, bo to daje zmianę w zapisie naszej pamięci poznawczej. Wniosek: Jak wpadasz w dołek to nie kop głębiej.
- Kontrola Uważności – to kolejna strategia regulowania lęku.
Opiera się na 4 krokach po to by odzyskać moc do działania. Pomaga przełączyć się z mózgu emocjonalnego na mózg myślący.
Krok pierwszy – faza dramatu. To miejsce na legalnie użalanie się. Charakterystyczne zwroty w tej fazie to…. „Jak ONI mogli, Kto jest winny”, Negatywne oceny, Hejt itp. Uwaga, pozostanie na tym etapie grozi intensywnością lęku i niepokoju, które może doprowadzić do siania nienawiści w sieci, oskarżeń, szukania sprzymierzeńców, straszenia innych i wiele innych nie działających na osiąganie spokoju zachowań. Konieczne jest przejście na krok trzeci lub czwarty, żeby temu zapobiec.
Krok drugi – faza rozwiązań. Czyli szukanie odpowiedzi: „Kto z Kim i o czym powinien porozmawiać, żebyś wiedział to, czego nie wiesz”. Uwaga pozostanie na tym etapie grozi rolą „Załatwiacza problemu” . Niewdzięczna rola, bo wszyscy dzwonią do Ciebie i pytają jak żyć.
Krok trzeci – faza wyboru. To moment o którym pisał Kirkeegard. Nie ważne jak bardzo się boisz i czego nie wiesz. Pytanie jako kto chcesz się zaangażować w poszukiwanie odpowiedzi? Jako samica Alfa mogę uruchamiać całą falę goryczy i złości i wylewać go w hejtach na rząd, decydentów w sprawie ograniczeń wolności, matur itp. Jako matka mogę rozmawiać z tymi, którzy może wiedzą coś więcej, ale przede wszystkim rozmawiać z dzieckiem, czego teraz potrzebuje gdy oboje nie wiemy? Do bycia kim zaprasza mnie ta sytuacja? Jako człowiek mogę wybrać, co potrzebuje wiedzieć dzisiaj, żeby odrobinę odzyskać spokój. I tu płynnie przechodzę w punktu czwartego.
Krok czwarty – faza możliwości. Oznacza popatrzenia na całość sytuacji z dystansu i zobaczenie jakie opcje pojawiają się teraz, które wcześniej nie były dostępne? Co zyskuje dzięki temu, że siedzę w domu od miesiąca i nie wiem kiedy zacznę pracować z klientami twarzą w twarz? Zyskuje czas na przygotowanie się do pracy w dwóch wymiarach. Zyskuje czas na szlifowanie języka i doskonalenie kompetencji prowadzenia webinarów dla 100 osób jednocześnie z pasją 🙂
Najważniejsze w tym wszystkim to dotarcie do tego czwartego kroku. Najlepiej zaraz po fazie dramatu. Bo, żeby wyjść kolejnym wyzwaniom naprzeciw trzeba zintegrować w sobie wiarę, że coś jest możliwe i realizm jak to można osiągnąć.
Tego Tobie życzę 🙂